Somnambule
Jak mówi w zamieszczonym na końcu tego komiksu wywiadzie autorka, Anke Feuchtenberger, lunatykowanie to nie choroba, ale pewien stan. Między liniami można wyczytać, że to stan twórczy, który zaowocował zbiorem wielu obrazów, mniej lub bardziej zamkniętych w ramach poszczególnych opowieści. Skoro jednak poruszamy się we śnie, to te granice powinny pozostać płynne i połączyć się w naszej głowie w jeden obraz – głowy oddzielonej od ciała, niezależnej, eksplorującej inny poziom istnienia.
Kolejne migawki ze snu to formalnie osobne historyjki, ale w większości nieoddzielone od siebie śródtytułami ani niezróżnicowane graficznie. Autorka oszczędnie sięga po środki, które jednoznacznie mogłyby wytyczyć jakiekolwiek granice. Zabieg zdaje się celowy, ma podkreślić inny stan bycia lunatykującego, rzeczywistość, w której brak ostrych rozróżnień. Autorka podsumowuje zastosowaną metodę twórczą lapidarnym "śnić, rysując". Nasze skojarzenia mogą zatem wędrować swobodnie w kierunku wielu interpretacji. Tworzenie jako emanacja nieświadomego? Komiksowy strumień świadomości? A może właśnie nieświadomości?
Autorzy często przyznają po czasie, że część rzeczy w ich twórczości musiała znaleźć się nieświadomie. Feuchtenberger stawia na nieświadomość totalną. Efekt? Dzieło otwarte w czystej postaci, przefiltrowane przez doświadczenia somnambulika. Feuchtenberger improwizuje, poddaje się opowiadanej historii, ale inaczej niż chociażby Funke w Wiktor i Wisznu. Tam istnieje logika świata prawdziwego, a tu mamy do czynienia z jej brakiem, choć na pierwszy rzut oka wszelkie dziwne skoki i cięcia fabularne zdają się być wytworem podobnej metody twórczej. Odbiór Somnambule jest jednak znacznie trudniejszy. Fragmentaryczny świat lunatykującego spajają wspólne punkty wszystkich opowieści: płciowość, seksualność, eksploracja granicy między zwierzętami i ludźmi. Na te właśnie elementy wskazuje sama autorka. Mimo że nie chce ona, żeby "coś było tu interpretowane", to otwarta i płynna forma tworzywa komiksowego aż się prosi o interpretacje, które oczywiście będą indywidualne, osobiste i bardzo się od siebie różniące. No chyba, że górę weźmie ukryty przez autorkę przekaz podskórny, że nas wszystkich więcej łączy, niż dzieli.
Kolejnych historyjek nie da się opisać słowami, zostały zobrazowane, przekazane w jedynej słusznej formie i tyle nam musi wystarczyć. Widok zasypiającej w muzeum kobiety – zasypia, budzi się i próbuje wyjść przez psotne drzwi? Drzwi mogą być studnią lub lustrem z Alicji, nie tyle granicą, co punktem przejścia, nie tyle fizycznego, co mentalnego. Lustrem może być okno z kolejnej opowiastki. Jest też robal ze śmigłem na głowie. W jego obecności lepiej po prostu pójść spać. Zamknąć za koszmarem oczy. Pobudka nastąpi w szklarni, w której, podlewając rośliny, można trafić na mężczyznę, a potem zatańczyć w bliżej nieokreślonej przestrzeni i odkryć, że Słońce lub Księżyc też są czyjąś głową.
Z jednej strony komiks Feuchtenberger to "nawiedzone" opowiadanie nie wiadomo o czym. Z drugiej, typowy produkt artystyczny, którego bez wiedzy dodatkowej nie zrozumiemy. Zatem wywiad z autorką, dodany do komiksu, powinien nam służyć za instrukcję jego obsługi. Dosyć zawiłą instrukcję i nie dającą nadziei na satysfakcjonujące zrozumienie tego, co czytamy. Komiks zdecydowanie dla tych, którzy lubią, kiedy igra się z ich poczuciem rzeczywistości i zdrowym rozsądkiem. Niebezpieczny i trudny.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Kolejne migawki ze snu to formalnie osobne historyjki, ale w większości nieoddzielone od siebie śródtytułami ani niezróżnicowane graficznie. Autorka oszczędnie sięga po środki, które jednoznacznie mogłyby wytyczyć jakiekolwiek granice. Zabieg zdaje się celowy, ma podkreślić inny stan bycia lunatykującego, rzeczywistość, w której brak ostrych rozróżnień. Autorka podsumowuje zastosowaną metodę twórczą lapidarnym "śnić, rysując". Nasze skojarzenia mogą zatem wędrować swobodnie w kierunku wielu interpretacji. Tworzenie jako emanacja nieświadomego? Komiksowy strumień świadomości? A może właśnie nieświadomości?
Autorzy często przyznają po czasie, że część rzeczy w ich twórczości musiała znaleźć się nieświadomie. Feuchtenberger stawia na nieświadomość totalną. Efekt? Dzieło otwarte w czystej postaci, przefiltrowane przez doświadczenia somnambulika. Feuchtenberger improwizuje, poddaje się opowiadanej historii, ale inaczej niż chociażby Funke w Wiktor i Wisznu. Tam istnieje logika świata prawdziwego, a tu mamy do czynienia z jej brakiem, choć na pierwszy rzut oka wszelkie dziwne skoki i cięcia fabularne zdają się być wytworem podobnej metody twórczej. Odbiór Somnambule jest jednak znacznie trudniejszy. Fragmentaryczny świat lunatykującego spajają wspólne punkty wszystkich opowieści: płciowość, seksualność, eksploracja granicy między zwierzętami i ludźmi. Na te właśnie elementy wskazuje sama autorka. Mimo że nie chce ona, żeby "coś było tu interpretowane", to otwarta i płynna forma tworzywa komiksowego aż się prosi o interpretacje, które oczywiście będą indywidualne, osobiste i bardzo się od siebie różniące. No chyba, że górę weźmie ukryty przez autorkę przekaz podskórny, że nas wszystkich więcej łączy, niż dzieli.
Kolejnych historyjek nie da się opisać słowami, zostały zobrazowane, przekazane w jedynej słusznej formie i tyle nam musi wystarczyć. Widok zasypiającej w muzeum kobiety – zasypia, budzi się i próbuje wyjść przez psotne drzwi? Drzwi mogą być studnią lub lustrem z Alicji, nie tyle granicą, co punktem przejścia, nie tyle fizycznego, co mentalnego. Lustrem może być okno z kolejnej opowiastki. Jest też robal ze śmigłem na głowie. W jego obecności lepiej po prostu pójść spać. Zamknąć za koszmarem oczy. Pobudka nastąpi w szklarni, w której, podlewając rośliny, można trafić na mężczyznę, a potem zatańczyć w bliżej nieokreślonej przestrzeni i odkryć, że Słońce lub Księżyc też są czyjąś głową.
Z jednej strony komiks Feuchtenberger to "nawiedzone" opowiadanie nie wiadomo o czym. Z drugiej, typowy produkt artystyczny, którego bez wiedzy dodatkowej nie zrozumiemy. Zatem wywiad z autorką, dodany do komiksu, powinien nam służyć za instrukcję jego obsługi. Dosyć zawiłą instrukcję i nie dającą nadziei na satysfakcjonujące zrozumienie tego, co czytamy. Komiks zdecydowanie dla tych, którzy lubią, kiedy igra się z ich poczuciem rzeczywistości i zdrowym rozsądkiem. Niebezpieczny i trudny.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Somnambule
Scenariusz: Anke Fauchteberger
Rysunki: Anke Fauchteberger
Wydawca: Centrala
Data wydania: kwiecień 2012
Liczba stron: 128
Format: 180x230 mm
Oprawa: miękka, kolorowa
Druk: czarno-biały
Nakład: 420 egz.
Cena: 34,90 zł
Scenariusz: Anke Fauchteberger
Rysunki: Anke Fauchteberger
Wydawca: Centrala
Data wydania: kwiecień 2012
Liczba stron: 128
Format: 180x230 mm
Oprawa: miękka, kolorowa
Druk: czarno-biały
Nakład: 420 egz.
Cena: 34,90 zł
Tagi:
Anke Feuchtenberger | Somnambule