» Recenzje » Lady S #3: 59° szerokości północnej

Lady S #3: 59° szerokości północnej


wersja do druku

Aksamitny terroryzm

Redakcja: Mały Dan

Lady S #3: 59° szerokości północnej
Kiedy emocje biorą górę nad rozumem, nietrudno jest popełnić błąd. Zwłaszcza gdy niewinny flirt wiąże się z widmem zamachu terrorystycznego... Jean Van Hamme sprawił, że Suzanne ponownie została zmuszona do działania na granicy życia i śmierci, ale również nieoczekiwanego, za to bardzo intensywnego uczucia.

Wspomniane wcześniej niebezpieczeństwo wiąże się z potencjalnym zamachem na kandydatów do nagrody Nobla. Pomimo że tak zarysowana intryga może skutkować globalnym echem i wyjątkowo zauważalnym oddziaływaniem, to akcja trzeciego tomu komiksu Lady S zatytułowanego 59° Szerokości Północnej toczy się w bardzo ujmującej i kameralnej atmosferze. Zasadnicza część fabuły rozgrywa się bowiem w luksusowych wnętrzach sztokholmskiego hotelu. Spokój i harmonia? Bynajmniej. Raczej pozorne bezpieczeństwo.

Historia Suzanne wpisuje się w prawo serii, jednak trzeci album może właściwie funkcjonować jako autonomiczna całość. Van Hamme już na pierwszej stronie zreferował najważniejsze wydarzenia z poprzednich części, rezygnując później z jakichkolwiek zabiegów retrospekcyjnych. Dzięki temu komiks będzie czytelny także dla zupełnie nowych czytelników, chociaż nie ma co ukrywać – zwyczajnie warto poznać szpiegowskie początki krasnej i charakternej agentki.

Belgijski scenarzysta po raz kolejny świetnie nakreślił intrygę wiążącą wszystkie wątki. Szania i Anton, duet działający na zlecenie mocodawcy Oriona, którego zagadkowa tożsamość została dodatkowo rozbudowana, mają wziąć pod lupę postać pakistańskiego biznesmena, który wspiera rzekomo grupę islamskich bojowników. Zaskakujący aktualny motyw o multikulturowym napięciu wiąże się z romansem Lady S oraz rosyjskiego dziennikarza, który żywo interesuje się kulisami rozdania nagród Nobla...

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Nie powinno zatem dziwić, że 59° Szerokości Północnej opiera się na sugestywnym przedstawieniu słownych szermierek, zawiązywaniu tymczasowych sojuszy czy manipulowaniu faktami. Van Hamme oddaje tradycyjne wyobrażenie szpiegowskiej profesji jako niemalże aktorskiej gry toczącej się o najwyższą stawkę. W takim spektaklu największe wrażenie robi oczywiście tytułowa Lady S, zarówno zniewalająca urokiem i seksapilem, jak i sprytem oraz inteligencją.

Gra na kontrastach i subtelnościach dotyczy jednak konstrukcji wszystkich postaci – krewkiego Antona, tajemniczego Mikołaja, przebiegłego Oriona. Klarowny sposób prowadzenia narracji pozwala także dodatkowo na sygnalizowanie istotnych wątków z przeszłości, jak chociażby losów ojca głównej bohaterki. Żywe wspomnienia korespondują zaś z widowiskową akcją, którą przedstawiono w trakcie eskorty noblistów czy policyjnej obławie na bezwzględnych kryminalistów.

Spójność i atrakcyjność całej serii jest również naturalną zasługą Philippe’a Aymonda. Szata graficzna pozostaje bardzo spójna – realistyczny duch prac przejawia się w figurach postaci, nieprawdopodobnie detalicznie odwzorowanym przestrzeniom czy dynamicznym sekwencjom walk. Zaśnieżony Sztokholm ujęty w palecie stonowanych, za to intensywnych barw, staje się miejscem szpiegowskich działań, kryminalnych porachunków, a także niejednoznacznej miłości.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Pasmo fascynujących tajemnic, wzorcowe prowadzenie akcji i bohaterowie, których uczuciowe rozterki mogą kłaść się cieniem na powodzeniu misji – najnowszy tom Lady S jest niezbitym dowodem na to, że seria duetu Van Hamme-Aymond potrafi dostarczyć satysfakcji przez szpiegowską intrygę, ale również ognisty romans i międzynarodowe spiski. Zabójczo dobre połączenie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta



Czytaj również

Lady S #2: Na zdrowie, Suzie!
Drapieżna elegancja
- recenzja
Lady S #1: Na zdrowje, Szaniuszka!
Agentka w spódnicy gwarantem jakości
- recenzja
Francuski łącznik #2
Czyli co we Francji piszczy
Thorgal #08: Alinoe
Prawie jak survival horror
- recenzja
Thorgal #07: Gwiezdne dziecko
Bajkowo po raz kolejny
- recenzja
Thorgal #06: Upadek Brek Zarith
Udane zwieńczenie mini-cyklu
- recenzja

Komentarze


Exar
   
Ocena:
0

Czeba czytać poprzednie tomy aby ten zrozumieć?

09-03-2016 14:39
Edgar Allan
   
Ocena:
0

Niekoniecznie. To zamknięta historia, a najważniejsze wydarzenia z poprzednich albumów są zreferowane na pierwszych stronach komiksu :) Polecam!

25-03-2016 19:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.