» Recenzje » Hellboy #11: Dziki gon

Hellboy #11: Dziki gon


wersja do druku

Diabelski Chłopiec i królewska krew Artura

Redakcja: Kuba Jankowski

Hellboy #11: Dziki gon
Fantasy na dobre zadomowiła się w kulturze popularnej. Ten nurt fantastyki, prócz oferowania często eskapistycznej rozrywki, stawia sobie także ambitne cele budowania nowych mitologii, które miałyby wypełnić lukę po rugowanej z przestrzeni publicznej metafizyce. Niektórzy twórcy konstruują takie mitologie od podstaw, większość korzysta jednak ze skarbnicy mitów i legend różnych kultur, aby na tej solidnej i dobrze zakorzenionej w zbiorowej podświadomości podstawie formować nową jakość. Co bardziej kreatywni z tej grupy umiejętnie łączą ze sobą elementy mitologiczne z różnych tradycji i okresów, reinterpretują je i wplatają w oryginalną intrygę nawiązującą do współczesności. Zabiegi te często przynoszą wielce interesujące efekty, także na gruncie komiksu. Dość wspomnieć o Sandmanie Gaimana, Lucyferze Careya, Baśniach Willinghama czy Hellboy’u Mike’a Mignolli.

W tym ostatnim przypadku pojemna formuła znakomitego pomysłu pierwotnego z czasem zyskiwała kolejne nieoczekiwane rozwinięcia, dzięki czemu seria nie traciła świeżości i żywotności. Doskonałym tego dowodem jest ostatni z wydanych po polsku tomów przygód Diabelskiego Chłopca noszący tytuł Dziki gon. Choć na planszach co jakiś czas pojawiają się nawiązania do opowieści z tomów poprzednich, mamy tu do czynienia z historią w dużym stopniu autonomiczną. Dlatego też z jej lektury możemy czerpać satysfakcję bez większej znajomości wcześniejszych losów bohatera.


Mit powraca

Tym razem Mignolla sięga do mitu nad mity (przynajmniej dla Anglosasów), mianowicie nieśmiertelnej legendy króla Artura. Przybywający na zasłużonych wakacjach w Italii Hellboy zostaje wezwany do Anglii przez członków pewnego tajnego stowarzyszenia. Ma uczestniczyć w łowach na starożytne olbrzymy, które ostatnimi czasy szczególnie licznie przebudziły się i nawiedziły wyspę. Owe łowy, znane pod mianem "dzikiego gonu", prowadzi tajemniczy osobnik z głową jelenia. Nim jednak dojdzie do właściwego polowania, Hellboy doświadcza zamachu na swoje życie. Potem zaś musi samodzielnie stawić czoła całemu zastępowi olbrzymów. Nie można jednak powiedzieć, żeby taki rozwój wypadków mu nie odpowiadał.

Tymczasem pozostający przez wieki przy życiu wyznawcy Królowej Wiedźm usilnie próbują wskrzesić swą panią z martwych. Ma ona zebrać armię pierwotnych istot zamieszkujących Brytanię i przejąć wraz z nimi władzę nad wyspą. Sprzeciwić się jej może tylko prawowity król wywodzący się z rodu Artura. Hellboy’owi prawdę na temat owego spadkobiercy wyjawia nie kto inny, tylko Morgana Le Fay – przyrodnia siostra Króla Artura i matka jego jedynego syna Mordreda. Jak się okazuje, ten ostatni miał córkę, która uszła z życiem, gdy mordowano jego pozostałe potomstwo. Królewska krew przekazywana była po kądzieli, by dopiero po setkach lat wydać potomka płci męskiej.


Diabeł w rozterce

Bohater staje przed dylematem: czy wziąć się za bary z ciążącym nad nim przeznaczeniem, czy uniknąć wyzwania i starać się powrócić do dawnego, "spokojnego" życia? Czy brać odpowiedzialność za innych i za losy świata, czy czmychnąć gdzieś w leśne ostępy i do końca życia, które może być naprawdę długie, cierpieć z powodu wyrzutów sumienia i poczucia, że zawiódł tych, którzy mu zaufali i liczyli na niego? Zaiste diabelska to alternatywa, bowiem każdy wybór niesie ze sobą dalekosiężne konsekwencje, mnoży kolejne wyzwania i zmusza do stawienia czoła kolejnym niebezpieczeństwom. A zresztą, czy istota o wyglądzie demona i niejasnym pochodzeniu powinna kierować się ludzkimi wartościami?

Rozterki i refleksje Diabelskiego Chłopca to oczywiście nie jedyna składowa fabuły. Prócz nich w albumie znajdziemy zwyczajową dawkę sensacyjno-awanturniczej akcji, czyli walk bohatera ze stworzeniami nie z tej ziemi, rzucania czarów na prawo i lewo, retrospekcji z bliższej i dalszej przeszłości. Jedne i drugie wątki przeplatają się ze sobą, nadając fabule z jednej strony barwności i dynamiki, z drugiej zaś – psychologicznej i metafizycznej głębi. Dzięki tym zabiegom treść albumu staje się atrakcyjna zarówno dla miłośników szybkiej akcji, jak i koneserów skomplikowanej intrygi, tudzież rozważań natury etyczno-filozoficznej.

Obydwu grupom przypadnie zaś do gustu wykreowany przez autorów charakterystyczny klimat opowieści o Hellboy’u: romantycznej grozy, niesamowitości, mistycznej tajemniczości. Buduje go zarówno wielowarstwowy scenariusz Mignolli, jak i rysunki Duncana Fegredo blisko nawiązujące do stylistyki opracowania graficznego tego pierwszego. Podobnie jak we wcześniejszych albumach, plansze utrzymane są w specyficznej, stonowanej kolorystyce (projektant wnętrz powiedziałby: w barwach ziemi), odważnie kadrowane, z bogatym tłem i drugim planem.


Polowanie musi trwać

Parafrazując słynne określenie z filmu Poszukiwany, poszukiwana, można powiedzieć, że wszystko to gwarantuje nam sto procent Hellboy’a w Hellboy’u, czyli inteligentną, atrakcyjną fabularnie i wizualnie rozrywkę na najwyższym poziomie. Dziki gon wydaje się być jednak dopiero wstępem do dalszej, jeszcze bardziej przewrotnej i pasjonującej historii, która przewartościuje współczesną percepcję mitu arturiańskiego. Warto więc uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
8.45
Ocena użytkowników
Średnia z 11 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Hellboy #11: Dziki gon
Scenariusz: Mike Mignola
Rysunki: Duncan Fegredo
Kolory: Dave Stewart
Data wydania: maj 2012
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Liczba stron: 192
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolor
Cena: 59,99 zł
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania oryginału: 2010



Czytaj również

Homar Johnson #1
Pomiędzy Hellboyem na Batmanem
- recenzja
Niewidzialni: Księga pierwsza
Samozwańczy obrońcy rzeczywistości
- recenzja
Kosmiczna Odyseja
Kolejna kosmiczna wojna
- recenzja
BBPO. Znany diabeł
Apokalipsa i... może już starczy?
- recenzja
Abe Sapien: Mroczne i Straszliwe #1
Smutny koniec świata
- recenzja
Uniwersum DC według Mike'a Mignoli
Mike Mignola i jego początki
- recenzja

Komentarze


Ninetongues
   
Ocena:
+1
No no no, wygląda zachęcająco.
10-09-2012 11:49
Kuba Jankowski
   
Ocena:
+1
Bardzo dobry odcinek Piekielnego. Warto sobie jednak wrócić do wcześniejszych tomów przed lekturą tego, sporo rzeczy się łączy (są nawet przypisy na dole strony).
10-09-2012 13:02
ram
   
Ocena:
0
Naprawdę polecam.

Jakośc druku też dużo lepsza niż w przypadku poprzedniego albumu.

Czekamy jeszcze na "The Storm" i "The Fury".

Jeśli jeszcze nie widzieliście - Dark Horse stworzył lekko animowaną wersję "The Fury" (ostatni album z tej linii).
http://www.youtube.com/watch?v=csc Ej4rRQUg
10-09-2012 18:25
Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
Motion Comic, rajt. Czekamy na papier :)
10-09-2012 19:54
ram
   
Ocena:
0
No czekamy.

Zwłaszcza, że styl Fegredo mi odpowiada.
Do Corbena jakos nie mogę sie przekonać.
10-09-2012 20:28
Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
A to prawda, Fegredo jest niezły. Już zapomniałem jak boski Mike rysował. Zresztą ciężko za nim tęsknić skoro Duncan ma taką łapę. Jakby więcej szczegółów w rysunku, ale klimat Mignoli zachowany.
11-09-2012 08:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.