» Recenzje » Agresor #5

Agresor #5


wersja do druku

Okrakiem na płocie

Redakcja: Julian 'Mayhnavea' Czurko

Agresor #5
Na łódzkim i warszawskim festiwalu zawsze ukazuje się kilka zinów. To dobry moment, by bezpośrednio ze stoiska dotrzeć z nimi do szerszej grupy komiksowych łowców, którzy lubią wrócić do domu z wydawnictwami okazjonalnymi. Rok temu był to pretekst dla wydania czwartego numeru Agresora. Już wtedy pojawiły się plany, by pismo na stałe wyemigrowało z sieci (pierwsze trzy numery powstały w formie cyfrowej). Zamierzenia zostały brutalnie zweryfikowane przez bezlitosną rzeczywistość, a komiksowy świat postarzał się o dwanaście miesięcy. W tym czasie pojawił się wydawca, firma Palet, i nowy-stary plan: Agresor ma stać się miesięcznikiem.

Klawo jak cholera, Egon, chciałoby się powiedzieć, cytując klasyka. Magazynu komiksowego w dużym formacie, na kredzie, w kolorze i do tego wydawanego regularnie nie mieliśmy od dawna. Produkt to pieśń przeszłości, a pełniący funkcję folderu reklamowego Świat Komiksu został zamknięty, gdy przestał wywiązywać się z powierzonego zadania. Odpowiedzi na pytanie, czy na polskim rynku w ogóle jest miejsce dla magazynu komiksowego, próbuje udzielić Piotr Kawecki wraz ze współpracownikami, rzucając się na głęboką wodę bez gwarancji sukcesu. Podobno zgromadzono już materiał na trzy kolejne numery, a obecność inwestora daje poczucie względnego bezpieczeństwa. Czytelnicy zadecydują, czy raz na miesiąc poświęcą piętnaście złotych, by wykupić wystarczający - do utrzymania się tytułu na rynku - procent tysięcznego nakładu. Jednakże to od redakcji zależy, czy oferowany produkt przyciągnie nabywców swoimi walorami. W tej materii można z pewnością jeszcze sporo zrobić.

Punkt zero
Podstawa to korekta. To, co uchodzi w niedbałych fanzinach, nie ma racji bytu w prasie lądującej na półkach salonów i księgarni. Ideałem byłoby, gdyby redakcji podlegały teksty w komiksach, ale na początek wystarczy zająć się wszystkimi stronami, na których nie
pojawiają się rysunki. Brak redakcji sprawia, iż teksty, które mogłyby kogoś zainteresować, tworzą trudną do pokonania barierę niezrozumienia na poziomie konstrukcji zdania. Ekipa Agresora już obiecała w tej kwestii poprawę, więc pozostaje trzymać za słowo.

W kwestii formalnej
Magazyn komiksowy to również sprawa poważnego podejścia do jego układu i prezentowanej na jego łamach twórczości. Wielu komiksiarzy traktuje swoje zajęcie jako hobby, czyli coś ważnego, lecz nietraktowanego z przesadną powagą. Pomimo tego podpisanie się imieniem i nazwiskiem (z ksywką wyłącznie jako dodatkiem) to słuszna świecka tradycja. Same pseudonimy (i to nie wszystkich autorów) na okładce to za mało, by rzucić odbiorcę na kolana. Tym bardziej, iż w tym gronie jedynie Marek Lachowicz jest autorem znanym i uznanym, a pozostali dopiero walczą o to, by stać się nowymi Śledzińskimi. Co ciekawe, Lachowicz występuje w piśmie jedynie w roli rozmówcy w wywiadzie, a już dla Adama Święckiego (autora publikowanych przez Studio Domino Przebudzonych legend) miejsca na okładce zabrakło. Podobnie stało się z Łukaszem Chmurą (znanym z serii Footbad zamieszczanej na łamach Poltergeista), który zaprezentował dziewięciostronicowy kolorowy epizod, a doczekał się wyłącznie podpisu ‘fazichm’ na winiecie swojej historii. Warto zatem byłoby zainwestować pół strony w porządny spis treści, w którym będzie można sprawdzić, kto i za co odpowiada.

Teksty
Jaką część pisma poświęconego komiksowi powinny zajmować artykuły tematyczne - oto jest pytanie. Słuszniej jednak byłoby zapytać: jaki ma być ich profil i do kogo powinno się je kierować? Profil magazynu określają przede wszystkim komiksy, więc w przypadku nastawionego na rozrywkę Agresora nie powinno się inwestować w publikacje popularno-naukowe charakterystyczne dla Zeszytów Komiksowych, lecz w formy lżejsze, łatwe w odbiorze dla masowego odbiorcy. Tak też zrobiono. Trzy strony zajęły "sprawy klubowe", czyli rubryka listów oraz dział poświęcony planom wydawnictwa Palet. Z pewnością jest to część, którą warto zachować w celu utrzymywania kontaktu z czytelnikami. Poza tym ciekawie, choć bardzo chaotycznie, prezentują się dwa teksty: Piotra Kaweckiego o rysowaniu, który może pomóc osobom zaczynającym przygodę z ołówkiem i pisakiem, oraz Clemensa o superbohaterach - również skierowany do czytelnika, który nie miał styczności z poważniejszymi i bardziej wnikliwymi opracowaniami tego tematu.

Pozostałe teksty niestety należałoby przesiać przez porządną weryfikację i redakcję. Gwoździem numeru miał być wywiad z Markiem Lachowiczem, lecz
popełniono w nim dwa błędy. Po pierwsze, prowadzący rozmowę Piotr 'Kintar' Kawecki zbyt mocno eksponuje swoje własne poglądy oraz niekłamany podziw dla interlokutora, chwilami zabierając mu "czas antenowy", a po drugie padają pytania, na które odpowiedzi są już znane. W ostatnim czasie w sieci pojawiło się kilka wywiadów z Lachowiczem i znaczna część z poruszanych przez redaktora kwestii została w nich omówiona.

Wiele do życzenia pozostawiają również trzy felietony. Pierwszy, Polska dla bogaczy, autorstwa Piotra Kaweckiego, zaczyna się od samobójczego zdania: Informacja nieco już stara. Felieton z samej zasady żywo reaguje na aktualne problemy i autor próbuje połączyć wydarzenia z przeszłości z obecną sytuacją, ale za ostrymi słowami nie kryje się czytelny przekaz, a część zarzutów wydaje się zwyczajnie rozmijać z rzeczywistością. Szczególnie teraz, pod koniec jesieni, gdy plany wydawców zostały doprecyzowane.

Felieton powinien ponadto próbować przekonać czytelnika do przyjęcia punktu widzenia piszącego. Niestety, w drugim felietonie Kaweckiego, Amerykański szajs, ponownie pojawiają się stwierdzenia, które bardzo trudno zaakceptować. Autor zarzuca "wielkim wydawnictwom" (Mandgragorze i Egmontowi) zaniechanie promowania rodzimych twórców. To stwierdzenie z pewnością jest nieprawdziwe w stosunku do Mandragory, w której ofercie znajdują się dwie regularne serie w polskiej obsadzie, a niebawem dołączy do nich kolejna. Egmont, owszem, nie wydaje prac naszych komiksiarzy masowo, ale gdy już to robi, efekt edytorski stoi na wysokim poziomie, czego dowodem są publikacje Mateusza Skutnika. Doprawdy trudno porównywać ten poziom ze skądinąd bardzo
cennymi inicjatywami Daniela Gizickiego. Teza, iż nie potrzebujemy nadrabiać światowych zaległości i poznawać klasyki oraz największych hitów, jest trudna do zaakceptowania, nawet gdy zgodzimy się, iż pogoń za czasem ma niekiedy absurdalnie wysoką cenę. Podobnie, domaganie się, by swoje szanse albumowe otrzymali Lachowicz lub Tomek Pastuszka, są trochę na wyrost, gdyż autorzy ci na razie nawet nie zgłaszają w tym kierunku głośnych aspiracji. Najbardziej wartościowa wydaje się w tekstach Kintara warstwa apelu, który może prowokować do dyskusji. Problem w tym, iż niespójna otoczka właściwego przekazu sprawia, że ten rozmywa się i gubi sens. Ostatni felieton, autorstwa Peulera, wypada trochę lepiej, ale jest to głównie zasługą niżej zawieszonej poprzeczki. Powrót wielkich jest sympatycznym, zabarwionym nostalgią wspomnieniem czasów TM-Semic. To miły wypełniacz, ale nic ponad to.

Zupełną pomyłką jest natomiast ostatnia strona magazynu. Znalazły się na niej trzy zapowiedzi Egmontu oraz wydawnictwa Timof i cisi wspólnicy, z czego jedna rozbudowana o tekst promocyjny. Czy tkwi w tym jakiś ukryty sens? Trudno dociec. Dodatkowo, na dole strony znajduje się recenzja antologii Epizody Powstania Warszawskiego, która jest… przedrukiem z serwisu Aleja Komiksu. Jeśli została podjęta decyzja o tym, by zamieszczać recenzje komiksów, powinny być to teksty pisane specjalnie dla pisma. Czytelnik zazwyczaj chce otrzymywać na papierze coś, czego nie może dostać za darmo po kliknięciu myszką.

Komiksy
Grzech dublowania dotyczy również publikacji dwóch komiksów: Orchii Łukasza Zadsady i Psiego świata Piotra Kaweckiego. Pomijając niezbyt wysoki poziom i kiepski humor tych komiksów, nieporozumieniem jest zamieszczenie ich w wydanym równoległe Linearcie. Stawianie klienta w sytuacji, gdy musi płacić dwukrotnie za ten sam produkt, jest nie do końca fair.

Agresor stawia na komiksy kolorowe. Czarno-białe opowieści stanowią mniejszość i albo nie zachwycają, jak fatalnej jakości Wielka afera w parku Jałokima, albo trudno je ocenić, jak ma to miejsce w przypadku Fotografii Agaty Łaguniak, w którym to komiksie... zapodziała się ostatnia strona. W monochromie najlepiej wypada Adam Święcki ze swoim Powrotem. Jego praca oraz komiks Zofia Jarka Gacha spinają magazyn klamrą, pokazując, kto spośród agresywnych twórców dysponuje najdoskonalszymi umiejętnościami opowiadania - zarówno na poziomie fabuły jak i grafiki.

W parze z kolorem idzie - z różnym skutkiem i natężeniem - humor. Efektywność rozbawienia jest zazwyczaj odwrotnie proporcjonalna do długości komiksu. Przykładowo,
najdłuższa Historia spożywcza, opowiadająca o wędrówce Keczupu i Śmietany przez kolejne piętra lodówkowej krainy, początkowo wygrywa absurdalnością pomysłu, by szybko zacząć męczyć rozwlekłą i mało dynamiczną akcją. Autor, Mots, powinien zapamiętać, że dla komiksu nierealistycznego, o uproszczonej warstwie wizualnej, zbrodnią jest wpisywanie tekstu w dymki czcionką maszynową. Trochę lepiej wypada Idea autorstwa Tortura, pretekstowo traktującego fabułę i formę komiksu, by pokazać swoje możliwości jako rysownika. Efekt nie zachwyca, ale całość przynajmniej nie nuży. Natomiast do zera szanse na zanudzenie czytelnika zredukował Alczyk. Palenie zabija jest prostą, brutalnie dowcipną jednoplanszówką. Tak powinny wyglądać wszystkie "wypełniacze", nie schodząc poniżej tego poziomu.

Magazyn komiksowy zakłada cykliczność, a tę można i należy wymusić publikowaniem serii w odcinkach. W Produkcie w charakterze motoru napędowego występowało Osiedle Swoboda, a i inne, pomniejsze tytuły miały swoich wiernych fanów. Rok temu w czwartym numerze Agresora hitem był akiropodobny komiks Transcendence, który
przykuwał uwagę i kazał z niecierpliwością czekać na kontynuację. Tymczasem po projekcie ani śladu, a w "piątce" jedyny komiks, na końcu którego można napisać "ciąg dalszy nastąpi", to Leśna policja Łukasza Chmury. Pomysł na estetykę cyklu jest ciekawy: bohaterowie należący do ras rodem z fantasy (orkowie, ogry, elfy) zostali ubrani w dzisiejsze ciuchy i łańcuchy, słowem - kryminał z policjantami i gangsterami w rolach głównych. O fabule niewiele można na razie powiedzieć, gdyż cały premierowy epizod wypełnia pogoń dwóch gliniarzy za przestępcą, w trakcie którego autor serwuje kilka gagów. Czy mamy do czynienia z materiałem na kultową serię? Wątpliwe. Nie jest to jeszcze ten poziom warsztatu tekstowego i graficznego, który pozwala tworzyć interesujące historie o niczym. Równocześnie brak w komiksie Chmury motywów, które byłyby wyjątkowo bliskie polskiemu czytelnikowi i dawały pretekst do zżycia się z bohaterami.

Agresor znajduje się póki co w połowie drogi. Siedzi okrakiem na płocie odgradzającym zinowy fristajl od profesjonalnego czasopisma i musi się zdecydować, po której stronie zeskoczyć. Oczywiście cel jest jasny, ale pozostaje pytanie, czy wykonawcy są w stanie go osiągnąć. Dowiemy się w przeciągu najbliższych miesięcy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


4.0
Ocena recenzenta
1.67
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 1

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Agresor #5
Redaktor naczelny: Piotr Kawecki
Wydawca: Palet
Data wydania: październik 2006
Liczba stron: 60
Format: A4
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 15 zł

Komentarze


~Marius Magnus

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Świetna, bardzo wnikliwa recenzja. Nie kupiłem dotąd Agresora i teraz utwierdzam się w przekonaniu, że postąpiłem słusznie.
30-10-2006 10:36
~kolo

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Podoba mi się ta konstruktywna krytyka zawarta w recenzji. Cieszy również nie potraktowanie tematu zdawkowo, skrótowo. W kwestii samego magazynu można powiedzieć tyle, że miesięcznikiem raczej nie będzie - wszyscy wiemy jak sprzedają się komiksy, ten nie będzie wyjątkiem.
30-10-2006 14:10
~dagiki

Użytkownik niezarejestrowany
    Nie będzie!!!
Ocena:
0
obejrzałem sobie ten skany i powiem szczerze, że jest to marne, a fraza "amerykański szajs" przy świetnej pracy Alexa Rossa to jakaś kpina. Szajs to dobre określenie wywodów zawartych w tym felietonie. To pismo jest jakąś marną podróbką "Produktu". Ani grama korekty, masa błędów, nieciekawe teksty, marne to podejście. Brak profesjonalizmu na całej lini. Kolejny magazyn w odstawkę.
31-10-2006 00:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.